Actions

Work Header

Rating:
Archive Warning:
Categories:
Fandom:
Relationships:
Characters:
Additional Tags:
Language:
Polski
Series:
Part 4 of Polyninja omegaverse family Pl
Stats:
Published:
2023-03-30
Completed:
2023-05-10
Words:
9,544
Chapters:
4/4
Comments:
2
Kudos:
36
Bookmarks:
1
Hits:
833

“Jak upiec piętrowy tort?”

Summary:

Rzut okiem, jak to się stało, że czwórka naszych ninja w pewnym momencie uformowała związek, a także ich początki jako ninja i jako drużyna. Kto pierwszy wyznał uczucia, kto pierwszy naprawdę się zakochał, kto nie potrafił zrozumieć co czuje, a kto się ich bał? Oraz kto lub co przełamało ich gejowskie panikowanie?

Momentami, głównie w ostatniej części skupione na Kai'u.
(Zgadnijmy kto jest moim ulubieńcem XD)

Notes:

Zastanawiam się dlaczego jest tak mało polskich prac na ao3 z ninjago, ponieważ kiedy zerkam na wtt, trochę ich jest. (Jakie, to już inna sprawa...) Na ff.net też jest ich kilka, ale tu? Pustki.

Chapter 1: Przystawki

Chapter Text

Mistrz Wu westchnął ciężko obserwując swoich pozostałych uczniów walczących z Kai’em. Biorąc pod uwagę, że szatyn dopiero niedawno zaczął się szkolić dało się zauważyć ogromne postępy zarówno w jego postawie jak i zdolnościach. Przed nim jeszcze długa droga, ale sensei nie wątpił, że nastolatek zostanie świetnym wojownikiem. Miał to przecież w genach.

Co natomiast tyczy się trójki pozostałych uczniów... Wu zdecydował podwoić ich treningi, ponieważ nowicjusz dawał im wyzwanie, pomimo, że szkolą się już od dłuższego czasu. Mężczyzna postanowił nareszcie zaingerować, kiedy cała czwórka skończyła leżąc na sobie nawzajem i dalej się okładając.

- Stop! - krzyknął zapalając światło i otwierając drzwi, ujawniając przy tym swoją obecność.

- Tak sensei. - odpowiedziała ubrana na czarno trójka, kłaniając się lekko.

- Chwila. Oni też są twoimi uczniami? - zapytał nastolatek w czerwonej piżamie, na co starszy mężczyzna pokiwał głową. - To był mój końcowy sprawdzian, prawda?

- Zaraz, zaraz, zaraz, he he, nie mówiłeś, że dołączy do nas czwarty ninja. Powinno być trzech. Trzech królów, trzech muszkieterów, trzech... - wtrącił się jeden z zamaskowanych wojowników zanim staruszek miał okazję do odpowiedzi.

- Jay’owi chodzi o to, że nasza trójka ćwiczy razem od samego początku. Znamy się. - przerwał mu jego przyjaciel, próbując wytłumaczyć co tamten miał na myśli.

- Ale na pewno nie na walce. - zakpił chłopak w piżamie, zaplatając ręce na piersi z arogancką pewnością siebie.

- Mistrzu, wyjaśnisz? - zapytał chłopak, który do tej pory siedział cicho.

- Każdy z was został wybrany... - zaczął spokojnie swoje wyjaśnienia mężczyzna. Nareszcie stworzył drużynę wojowników, zdolnych do walki ze złem. Ziemia, Błyskawice, Lód i Ogień, moce wielkich broni spinjitsu, których od teraz nastolatkowie mieli chronić.

Wu wierzył, że ta czwórka może w przyszłości dokonać wielkich czynów... Tylko najpierw będą musieli przestać mordować się wzrokiem.

~~~~~~

Cole już za dzieciaka podziwiał swoją mamę. Była znakomitą tancerką, pięknie śpiewała, wspaniale wyglądała, jej zapach był słodki jak miód, a serce jej był pełne miłości i dobra. Właśnie z tymi cechami całe życie czarnowłosy łączył omegi. Nie ze słabością, a miłością i siłą, nie wrażliwością a dobrocią, nie z czymś grzesznym, a czymś wyjątkowym.

Po niej odziedziczył większość swojego charakteru, puszyste włosy, oczy, chęć pomocy innym czy fatalne zdolności kulinarne, które mogłyby zabijać lepiej niż nie jedna trucizna.

Dlatego też pierwsze spotkanie z Kai’em trochę nadszarpnęło jego światopogląd, a przynajmniej tak było na początku. Nie chodziło o to, że mistrz ognia potrafił walczyć, ale sposób w jaki to robił. Jego ruchy były mocne i zdecydowane nie miały w sobie nic z delikatności, chociaż jego ruchy można byłoby opisać pełnymi w jakiś sposób gracji, ale brutalnej. Następną rzeczą było zachowanie omegi, przemądrzałe, aroganckie, zarozumiałe, sarkastyczne i dalekie od bycia miłym.

Tak jak czarnowłosy nienawidził takich osób to coś w szatynie go przyciągało i szybko zrozumiał, że większość tego zachowania była jedynie maską, kryjącą prawdziwe uczucia przed światem, a już to Cole rozumiał lepiej niż dobrze. Dodatkowo poruszyła go miłość Kai’a do siostry, którą omega traktował jak własne dziecko, a nie rodzeństwo, co wydało się alfie urocze.

W ten sposób mistrz ziemi znalazł się w sytuacji, gdzie po pokonaniu Garmadona przyszło mu żyć po dachem z kolejnym zauroczeniem. Fajnie, właśnie tego mu brakowało, żeby mieć nie jeden, nie dwa, ale aż trzy obiekty westchnień. Czarnowłosy stwierdził, że te uczucie na pewno przejdzie, a nawet jeśli nie on nie ma zamiar nic z nim robić, równie dobrze może je pogrzebać za pomocą swojej mocy. Chociaż doskonale wiedział, że to nic nie da.

Ale spróbować nie zaszkodzi.

~~~~

Kai rozglądał się po klasztorze w poszukiwaniu jakiegoś cichego miejsca, ukrytego przed wzrokiem postronnych. Jego nowy dom nie miał jednak zbyt wielu kryjówek, co wprawiało szatyna w lekką irytację i zaniepokojenie.

- Kai, co robisz? - zapytał przeciągając każde słowo Jay, który krążył za nim od dłuższej chwili.

- Nie twój interes. - odpowiedział czerwony ninja bez jadu w głosie, nie chcąc urazić mistrza piorunów i nie widząc potrzeby wtajemniczania go we własne poszukiwania

- Niemiłe. Szukasz czegoś? - zapytał rudzielec, idąc za Kai’em, który dalej przeszukiwał klasztor.

- Może. - odpowiedział przewracając oczami nastolatek.

- A czego? - spytał Jay, jednak został zignorowany na rzecz dwóch nowoprzybyłych osób.

- Co jest? - zapytał Cole, widząc niespokojnego mistrza ognia.

- Kai czegoś szuka, ale nie chce mi zdradzić czego. - poskarżył się dziecinnie niebieski ninja, natychmiast porzucając swoje dramatyczne przedstawienie, gdy do pokoju weszła siostra wspomnianego.

- Hej wam. - Nya pomachała chłopakom, podchodząc do brata z jakąś torbą. - Zabrałam z domu kilka twoich kocyków i poduszek. Wrzuciłam ci też tutaj moją bluzę i sukienkę, które chcę dostać z powrotem.

- Dzięki siostrzyczko. - rzucił mistrz ognia zabierając od czarnowłosej torbę i zadowoleniem przeglądając jej zawartość.

- Bo co ci więcej kocyków? Przecież jest ich sporo w klasztorze? - zapytał zdezorientowany Zane.

- Wiesz jak potrzebujesz więcej to mogłeś zapytać, pożyczyłbym ci bez problemu moje. - dodał Cole.

- Po co ci sukienka Nyii? - spytał podejrzliwie Jay, jako jedyny skupiając się na ostatniej części wypowiedzi dziewczyny.

- Jak to po co? Do jego gniazda. - odpowiedziała za brata dziewczyna.

- Gniazda? - zapytały w tym samym czasie trzy głosy.

- Na czas gorączki i tak dalej. - tłumaczyła nastolatka nie zauważając zaskoczonych spojrzeń chłopaków.

- Jesteś omegą? - zapytał zaskoczony Jay, Kai’a łącząc kropki.

- Tak? - odpowiedział Kai nie wiedząc o co jego przyjaciołom chodzi, przecież nie używał żadnych regulatorów ani blokerów, które mogłyby to ukrywać.

- Co? To ty tak ślicznie pachniesz?! - zapytał entuzjastycznie dalej zaskoczony Jay.

- To wy nie wiedzieliście? Jak to możliwe? - odpowiedział pytaniem Kai, nie zwracając szczególnej uwagi na wypowiedź mistrza błyskawic.

- Myślałem, że to Nya. - wzruszył ramionami rudzielec.

- Nie zwracam na to uwagi, chociaż tak przypuszczałem. - przyznał zawstydzony Cole.

- Nie rozumiem dynamiki jaką ustala druga płeć, stąd mój brak rozpoznania. - wytłumaczył Zane.

Po słowach białego ninja zapadła w pokoju niezręczna cisza, która gęstniała jeszcze bardziej z minuty na minutę. Nastolatkowie jak jeden mąż chcieli znaleźć się jak najdalej od reszty, wyczuwając, że pozostali również dzielą te życzenie.

- A więc... możesz mieć dzieci? - zapytał Jay nie wytrzymując nieprzyjemnej atmosfery i próbując ją przerwać w jakiś sposób nawet nie zdając sobie sprawy jak jego pytanie mogło zabrzmieć.

- Jay! - krzyknął oburzony Cole, uderzając przyjaciela po głowie w celu uświadomienia go w jego błędzie.

- Właściwie to zastanawiałem się nad tym samym. - przyznał Zane, wzruszając ramionami, na co czarnowłosy rzucił mu spojrzenie pełne wyrzutu.

- Nie. - warknął tylko mistrz ognia, czując się upokorzony własną płcią przez to jedno pytanie.

- Nie? - zapytała zaskoczona Nya, doskonale pamiętając jak szatyn się nią opiekował i dobre wyniki medyczne.

- Nie potrzebuję dziecka do szczęścia. Będę najlepszym ninja w całym Ninjago i to mi całkowicie wystarczy. - odpowiedział arogancko Kai.

- Ha! Powodzenia, ponieważ ja będę zdecydowanie lepszy. - odparł Jay.

- Mam wszelkie prawo przypuszczać, że obaj się mylicie. - skomentował Zane.

- Stop, stop, stop. Żadne z was nie ma racji. Ja będę najlepszy. - rzucił Cole uśmiechając się i prężąc muskuły, których nabył od ćwiczeń, aby udowodnić swój punkt widzenia.

Jednak to wywołało jedynie kłótnię, o to który z nich będzie największym wojownikiem w przyszłości, na co Nya tylko przewróciła oczami i wyszła, rzucając tekstem o tym jak to wszyscy chłopcy są jak dzieci. Jej komentarz został bez odpowiedzi, nie usłyszany przez kłócących się ninja.

Temat omegi powrócił wieczorem, kiedy nastolatkowie szykowali się do spania i każdy zajmował się czym innym. Cole i Jay grali w grę wideo, pokrzykując cicho, aby nie przyciągnąć uwagi mistrza Wu, Zane medytował, co chwila uciszając wspomnianą dwójkę, kiedy się zapomnieli, a Kai w tym czasie szperał w torbie otrzymanej od siostry zastanawiając się, gdzie i jak zbudować gniazdo. W kuźni nie miał z tym wielkiego problemu, ponieważ poza nim żyła tam jedynie jego siostra, która miała do niego praktycznie całkowity dostęp.

- Co?! Nie, jak ty to?! Oszukiwałeś. - jęknął Cole, kiedy rudzielec zaczął odprawiać tańce zwycięstwa.

- Geniusze nie muszą oszukiwać. - powiedział niebieski ninja pokazując mu język.

- Taki z ciebie geniusz, jak z Cole’a kucharz. - rzucił wrednie Kai, zyskując dwa urażone spojrzenia.

- Kai, jakkolwiek to stwierdzenie jest prawdziwe jest też ono nie miłe. - upomniał go Zane.

- Bardzo nie miłe! Złamałeś mi serce! - zaczął dramatycznie Jay.

- Może nareszcie będzie cicho. - rzucił ściszonym głosem czarnowłosy, udając niewiniątko.

- Sądzę, że nawet to mogłoby nie pomóc w przypadku naszego drogiego przyjaciela. - powiedział blondyn udając głębokie zastanowienie.

- Hę?! Czemu wszyscy są przeciwko mnie? - zapytał załamany Jay, na co cała drużyna zaczęła się śmiać.

- Ninja! To czas na wypoczynek, nie na zabawy! - krzyknął mistrz Wu zza ściany, na co chłopcy ucichli, aby zaraz potem wybuchnąć cichymi salwami chichotów.

- Tak jest sensei! - odpowiedzieli po chwili zgodnie, kładąc się na posłania nastolatkowie.

Kai jeszcze chwilę się wiercił nie potrafiąc zasnąć w normalnym posłaniu, przyzwyczajony do spania w gnieździe od kiedy tylko odkrył swoją drugą płeć. Teraz za to płacił nie umiejąc się ułożyć. W końcu zdecydował, że musi zrobić chociaż prowizoryczne gniazdo, bo inaczej nie zaśnie, bał się jednak, że reszta się zacznie z niego nabijać albo zacznie go inaczej traktować. Niby wiedział, że jego przyjaciele się tak nie zachowują, ale wolał nie ryzykować.

Nadal był w szoku, że nie mieli wcześniej pojęcia o jego statusie, przecież on nawet odrobinę tego nie ukrywał, a tu taka niespodzianka. Szatyn myślał o tym jak mistrz Wu stwierdził, że teraz są jak rodzina i muszą na sobie polegać i akceptować mimo wszystko. Może staruszek miał rację?

Zrezygnowany mistrz ognia sięgnął w poszukiwaniu torby Nyii, chcąc z niej wydobyć coś co da mu wrażenie domu i bezpieczeństwa gniazda, kiedy mu przerwano.

- Kai, skończ się wiercić. - poprosił wpół śpiący Jay, leżący tuż, obok, który zwykle miał największe problemy z zaśnięciem.

- Przepraszam. - rzucił tylko wystraszony szatyn puszczając torbę i tym samym tworząc niewielki hałas, kiedy wyleciał z niej mały sztylet, jeden z nielicznych udanych kowalskich tworów Kai’a.

- Hm? Co jest? - zapytał rudzielec już całkowicie rozbudzony.

- Sorry, niechcący. - westchnął mistrz ognia, wiedząc, że przyjaciel prawdopodobnie już teraz nie zaśnie z powrotem.

- Coś się stało? - zapytał Cole leżący po skosie od czerwonego ninja.

- Nie. Wszystko w porządku, nic się nie stało. - skłamał Kai, ciesząc się, że biały ninja śpi.

- To było kłamstwo. - uświadomił resztę spokojnie Zane, który okazał się bardziej przytomny niż szatyn przypuszczał.

- Hej! - oburzył się mistrz ognia.

- Kai, wiesz, że możesz nam powiedzieć, jak coś jest nie tak. Miałeś koszmar czy coś takiego? - spytał Jay, przysuwając się bliżej przyjaciela.

- Nie, po prostu nie umiem zasnąć. - przyznał niechętnie szatyn.

- Wydajesz się mieć ten sam problem każdej nocy. - odezwał się Zane.

- Tęsknota za domem? Jak tak to wiedz, że zdarza się każdemu. - zasugerował powód Cole.

- Nie to nie to. Mój dom jest tam, gdzie jest Nya. - wyznał czerwony ninja.

- Więc o co chodzi? - zapytał Jay.

- To może zabrzmieć dziwnie, ale nie jestem przyzwyczajony do spania poza gniazdem. - wyznał po dłuższej chwili nerwowo nastolatek.

- Och. Wiesz jak to ci pomoże, to wiesz, nam to nie przeszkadza. - rzucił nieswojo rudzielec.

- Jay, to nie działa w ten sposób. Gniazdo to bardzo prywatne miejsce. - odpowiedział czarnowłosy, a z jego tonu dało się wyczytać, że najprawdopodobniej właśnie przewrócił oczami.

- A ty niby skąd wiesz? - zapytał podejrzliwie niebieski ninja.

- Bo póki moja mama żyła również je budowała. - wyjaśnił czarny ninja.

- Moje kondolencje. - odezwał się cicho Zane.

- To było już dawno, mało co pamiętam. - podsumował Cole.

- Moi rodzice zaginęli, kiedy miałem pięć lat. Od tamtej pory jestem sam z Nyą. - przyznał Kai, chcąc jakoś przerwać ciszę po oświadczeniu czarnowłosego.

- Cóż teraz już nie jesteś sam. Żaden z nas nie jest. - rzucił Jay w przestrzeń, przy okazji przytulając się do szatyna, który na początku zaskoczony odwzajemnił uścisk.

- Wow, to było mądre. - rzucił czarnowłosy, który widząc co rudzielec robi podniósł własną poduszkę i podszedł do przytulonej dwójki kładąc się obok.

Nie minęła chwila, kiedy mistrz ziemi poczuł, że czwarty nastolatek do nich dołączył i powoli drużyna zaczęła cicho rozmawiając o błahych sprawach po kolei usypiać. Kai nawet nie zauważył, kiedy zasnął w otoczeniu nowych przyjaciół, po raz pierwszy jak sięgał pamięciom zasypiając poza gniazdem bez większego problemu.

~~~~~~~~

Gotowanie było ulubionym zajęciem Zane’a, więc nie miał nic przeciwko robieniu tego za Cole’a czy Jay’a, samemu zajmując się kuchnią. Dlatego też nie spodziewał się zobaczyć w kuchni pewnego dnia czerwonego ninja.

- Co tu robisz? - zapytał białowłosy z zaskoczeniem widząc, jak szatyn ze zmarszczeniem brwi czyta etykietę na jakieś puszce, przed dodaniem jej do garnka.

- Hm? Gotuję, mistrz Wu powiedział, że każdy musi czymś się zajmować w klasztorze, a po jednym posiłku Cole’a zrozumiałem czemu zajmujesz się tym głównie ty. - wyjaśnił Kai mieszając zawartość rondla.

- To dalej nie odpowiada na moje pytanie. - podkreślił mistrz lodu podchodząc bliżej.

- Cóż stwierdziłem, że raz mogę cię wyręczyć. Może nie gotuję fenomenalnie, ale przynajmniej nas nie otruję. - wzruszył ramionami czerwony ninja.

- Och. Dziękuję ci w takim razie Kai. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem Zane, nie zauważając delikatnego jak płatek śniegu rumieńca na policzkach szatyna, który pojawił się po tych słowach i tak samo szybko jak się pojawił tak samo szybko też znikł.

Obiad, który jedli jakiś czas później okazał się bardzo smaczny, chociaż trochę zbyt ostry jak na gusta mniejszości drużyny. Nya, Zane i Kai jednak nie mieli najmniejszego problemu z jedzeniem, a szatyn jeszcze dodatkowo doprawił przy wszystkich swoją porcję pikantnym sosem.

- Zane dziś trochę chyba za dużo pieprzu dodałeś. - powiedział w pewnym momencie czerwony na twarzy rudzielec ze zaszklonymi oczami.

- To Kai przyrządził dzisiejszy posiłek i przyznam szczerze jestem pozytywnie zaskoczony poziomem twoich umiejętności, po tym co widziałem u Jay’a i Cole’a. - zwrócił się do Kai’a biały ninja.

- Czy on nas obraża? - zapytał rudzielec mistrza ziemi, który tylko prychnął i wrócił do jedzenia, chociaż on również miał już na twarzy wypieki od ostrości.

- Dzięki, ktoś w końcu musiał umieć gotować w domu. A Nya potrafiła spalić wszystko. Nawet wodę. - zaśmiał się szatyn, a dziewczyna tylko pokazała mu język.

- Wciąż uważam twoje zdolności za bardzo dobre. Dziękuję za posiłek. - pokiwał głową Zane nie mogąc przestać myśleć jakby to było gotować razem z mistrzem ognia.

Razem w kuchni. W miejscu niemal dla niego świętym... Blondyn nie potrafił wytłumaczyć dziwnego uczucia, które go ogarnęło na ten pomysł. Było całkiem podobne do tego co czuł, gdy podekscytowany Jay opowiadał mu o swoim najnowszym wynalazku albo gdy Cole przytulał go zanim zabierał się za pomoc w sprzątaniu, żeby Zane nie musiał się tym zajmować.

Jednak wciąż nie wiedział co to mogło oznaczać.

~~~~~~~~~~

- Kai, a tak właściwie jak to jest być omegą? - zapytał Jay jednego dnia, podczas porannych ćwiczeń, narzuconych przez mistrza Wu.

Czerwony ninja niemal się przewrócił słysząc te pytanie, które pojawiło się znikąd. Zane przystanął obok rudzielca, również przerywając rozgrzewkę w oczekiwaniu na odpowiedź i jedynie Cole zakrył twarz dłonią powtarzając coś o “niewrażliwych idiotach”, ale nie wykonał żadnego ruchu, aby uratować szatyna od odpowiedzi.

- Możesz bardziej sprecyzować o co ci chodzi? - poprosił Kai, kupując sobie chwilę i prosząc, aby Wu już wrócił na plac.

- Szczerze to o wszystko. Nie spotkałem w życiu zbyt wielu omeg. Z żadną też nie rozmawiałem. W sumie z alfami podobnie, ale Zane’a i Cole’a męczyłem, kiedy ciebie jeszcze nie było w drużynie. - wyjaśnił niebieski ninja, na co obaj wspomniani pokiwali głowami.

- Cóż w wielkim skrócie, wychowałem się w takim miejscu, gdzie postęp był jedynie ideą, która żyła tylko w stolicy, a ludzie trzymali się stereotypów, więc mogę z całą pewnością oznajmić, że dzień, w którym dostałem pierwszej gorączki był początkiem złego okresu mojego życia. Tak więc nie polecam. - prychnął czerwony ninja, wracając do ćwiczeń, uznając temat za skończony, mimo że Jay wyglądał jakby chciał ciągnąć go dalej, ale ostatecznie zrezygnował.

Na ten moment.

~~~~~~

Następne kilka dni Kai nie robił praktycznie nic poza treningiem, nawet kiedy pozostali grali w gry wideo czy odpoczywali. Pytanie Jay’a przypomniało mu, że przez wielu może być uznany za słabszego przez swoją płeć, więc postanowił nie dawać takim ludziom chociażby najmniejszego powodu do takich komentarzy. Będzie trenować, aż będzie najlepszy.

A tak przynajmniej wyglądał jego plan, dopóki nie zemdlał ze zmęczenia, a sensei dał mu szlaban na ćwiczenia, do czasu aż odzyska siły. W tym czasie skupił się na nawiązywaniu relacji z resztą drużyny i spędzaniu razem czasu. Także dużo latał na smoku w tym okresie, szczególnie po każdej rozmowie z współlokatorami, którzy zaczynali wydawać mu się nadzwyczaj pociągający.

~~~~~~

Jay z zachwytem obserwował, jak Kai trenuje na torze przeszkód. Szatyn bez najmniejszych problemów robił fikołki, skoki i uniki, po raz kolejny pobijając swój rekord i uśmiechając się z dumą, pozwalając sobie nareszcie na odpoczynek, oddychając ciężko po wyczerpującym treningu. W tym samym czasie rudzielec nie potrafił oderwać od niego wzroku. Coś w szatynie niesamowicie go przyciągało, powodowało, że w żołądku budziło mu się stado motyli, a w głowie materializowała się mgła zakrywająca myśli. Jay znał się na tyle, żeby wiedzieć, że się zakochał i to porządnie, a nie jak to jest w przypadku Cole’a i Zane’a. W tej dwójce był jak się teraz zastanowił jedynie zauroczony na tę chwilę. Problem pojawiał się, że podobnie jak przy czerwonym ninja czuł się też przy jego siostrze, a to już raczej nie było normalne.

Był rozdarty między piękną, odrobinę tajemniczą i wysportowaną czarnowłosą alfą, a momentami wrednym, przystojnym, narcystycznym, umiejętnym brązowowłosym omegą. Oboje byli wspaniali na własne sposoby, a Jay nie miał pojęcia czy w ogóle powinien wykonywać ruch w stronę któregokolwiek z nich.

~~~~~~~~

Perła przeznaczenia była nie z tej ziemi. Kai z zachwytem przeszukiwał różne zakamarki statku, po doskonałym posiłku stworzonym przez Zane’a. Nadal, mimo że najedzony chętnie dalej by się zajadał jedzeniem stworzonym przez mistrza lodu, który był znakomitym kucharzem. Dodatkowo omega rzadko chodził tak najedzony kilka dni pod rząd, ale od kiedy tylko zamieszkał w klasztorze ani razu jeszcze nie głodował jak zdarzało się mu bardzo często wcześniej.

Kajuta jaką ninja potraktowali jako swoją była średniej wielkości, ale szatyna zainteresowała mała garderoba, po części zakryta komodą. Natychmiast pomyślał, że jest to idealnie miejsce na gniazdo i kiedy następnego dnia razem z chłopakami posprzątał cały statek, zabrał się za stworzenie bezpiecznego legowiska. Chociaż przez brak materiałów miał ograniczone pole manewru udało mu się mniej więcej stworzyć wygodne gniazdko. Dopiero po skończeniu pracy uświadomił sobie, że powinien poinformować swoich przyjaciół, co zamierza zrobić z małą szafą i jak ją wykorzystać.

- Kai czy pomożesz mi przy kolacji... Co robisz? - zapytał Zane, który w poszukiwaniu omegi wszedł do pokoju, a ten podskoczył jak poparzony zatrzaskując wrota garderoby.

- Nic? - odpowiedział nieprzekonująco szatyn, sam nie wiedząc czemu.

- Czy to było twoje gniazdo? - pytał dalej niezrażony biały ninja.

- Tak. Ja, no cóż, em... Przepraszam? Powinienem prawdopodobnie najpierw zapytać, ale to naprawdę idealne miejsce. - zaczął się tłumaczyć mistrz ognia nie wiedząc jak się zachować, kiedy Zane wpatrywał się tak intensywnym wzrokiem w zamknięte drzwi.

- Nic się nie stało, cieszę się, że czujesz się tu jak w domu. To pomożesz mi proszę z kolacją? Miałem zamiar poprosić Jay’a, ale jeszcze nie skończył z elektryką. - powiedział z przyjaznym uśmiechem Zane i prosząc go o przysługę, na co Kai tylko pokiwał głową, zgadzając się.

Doskonale rozumiał, dlaczego blondyn nie zwrócił się o pomoc do Cole’a i już po chwili pomagał w kuchni, ze świadomością, że zbudował gniazdo i przynajmniej jeden z jego przystojnych współlokatorów nie ma nic przeciwko oraz starając się nie ekscytować zanadto tym, że alfa widział jego legowisko.

Chapter 2: Elektryczna i (wcale nie) zimna miłość

Summary:

Dwóch pierwszych ninja staje na drodze ku zrozumieniu i rozprawieniu się ze swoimi uczuciami. Plus po drodze odkrywają coś jeszcze fajnego.

Chapter Text

Mimo wcześniejszej radości po pokonaniu królowej drzewo-zwierzy, powstałej przez adrenalinę na Perłę przeznaczenia ninja wrócili w średnich humorach. Jay, Cole i Kai z powodu sińców i ran powstałych po starciu ze dziwnymi ogromnymi potworami, a Zane ze względu na nagle przypomnienie sobie o ojcu i o jego śmierci. Nindroid nie przetrawił też jeszcze całkowicie bycia robotem i teraz całą czwórką zastanawiali się co dalej.

- Nie wiem jak wy, ale ja bym się położył i odpoczął zanim zajmiemy się wężonami. - zasugerował Jay.

- Jestem za, ale gdzie ty chcesz się niby położyć w czwórkę? - zapytał Cole, w tym samym momencie co inny członek zespołu się odezwał.

- Ja chyba potrzebuję jeszcze chwili samotności. - powiedział smutno mistrz lodu.

- O nie ma mowy. Nieważne kim jesteś człowiekiem, wężonem, nindroidem czy jednorożcem, wciąż jesteś naszym Zane’m i w tym momencie jedyne czego potrzebujesz to czułość! - natychmiast zaoponował Jay, a Kai pokiwał głową.

- A ja znam odpowiednie miejsce. - rzucił mistrz ognia, prowadząc przyjaciół do garderoby.

- Twoje gniazdo? Jesteś pewien? - zapytał zaskoczony Cole, widząc wnętrze pomieszczenia.

- Cóż to najlepsze miejsce w kwaterze do zapewnienia śnieżynki, że nie ważne co się stanie to jesteśmy rodziną. - odpowiedział Kai pewnie, próbując powstrzymać się od wyobrażania sobie całej trójki w gnieździe z zupełnie innego powodu...

- Ja jestem chętny! - krzyknął rudzielec wskakując do środka i ciągnąc za sobą resztę.

Na początku trudno było całej trójce wygodnie się ułożyć w malutkim pomieszczeniu na stosie kocyków i poduszek, ale ostatecznie jakoś sobie poradzili, umiejscawiając Zane’a w samym środku. Cole leżał po jego prawej, Kai lewej, a Jay bez najmniejszych oporów położył się na nindroidzie.

- I tak mogę spędzać czas. - westchnął uradowany niebieski ninja.

- Nie przyzwyczajaj się. To jednorazowy wyjątek. - prychnął mistrz ognia, na co rudzielec udał, że płacze.

- Co?! Nie! Kocham to miejsce! I spędzać z wami czas. - jęczał mistrz piorunów.

- Co jak co, ale w tym Jay ma rację. Niesamowicie tu wygodnie jak na ukryte w garderobie legowisko. - przyznał Cole, a Kai walczył ze sobą, aby powstrzymać rumieniec, kiedy jego wewnętrzna omega aż promieniała ze szczęścia.

- Oczywiście, że jest świetne w końcu stworzył je przyszły zielony ninja. - odparł arogancko po chwili czerwony ninja.

- A pamiętacie, jak ustaliliśmy, że to pierwszy który osiągnie pełnie możliwości miał zostać zielonym ninja? - zapytał niewinnie Zane.

- Nie.

- W żadnym razie.

- Było coś takiego? Nie przypominam sobie...

- Jesteście okropni. - zaśmiał się biały ninja, na co odpowiedziały mu trzy uśmiechy.

- Ale za to nas kochasz! - rzucił rudzielec, poprawiając się na przewracającym oczami nindroidem, który po chwili znacznie posmutniał.

- Nawet nie wiemy, czy jestem w stanie odczuwać ludzkie emocje czy uczucia. - powiedział mistrz lodu, znów popadając w zły nastrój.

- Brawo Jay, lepiej tego rozegrać nie mogłeś. - syknął Kai, nie wiedząc co zrobić, żeby poprawić humor przyjacielowi.

- Śnieżynko... Oczywiście, że czujesz emocje! Tak samo z uczuciami! Ponieważ jeżeli by tak nie było, to jakim cudem wściekałbyś się za spalenie kuchni lub pofarbowania twojego stroju na różowo, albo cieszył, że smakują na twoje potrawy, albo martwił się o Ninjago, albo... - zaczął natychmiast wymieniać Cole.

- Albo śmiał się z nami, chociaż to się rzadko zdarza, ale jednak! - wtrącił Jay energicznie.

- Albo czuł się zdezorientowany, gdy robimy coś czego nie rozumiesz. - dodał spokojnie Kai.

- A twoje przywiązanie do sokoła? Co prawda on też jest robotem, ale to chyba w ten sposób nie działa. - podał kolejny argument Jay.

- Widzisz? Jesteś wspaniały i odczuwasz wszystko to co my. Nie masz czym się przejmować. - podsumował łagodnie Cole, a Zane zaczął ocierać łzy, które mimo jego woli zaczęły wypływać spod powiek.

- Dziękuję wam. - szepnął nindroid ocierając oczy, przytulony przez resztę drużyny, słuchając cichego pocieszania i uspokajania z ich strony.

Tej nocy po zjedzeniu kolacji i przekazaniu nowiny Nyi, ninja spali we czwórkę w gnieździe omegi. Kai stwierdził, że jest to na tyle ważne, że może im udzielić trochę swojej przestrzeni. A pozostali nie mieli najmniejszego zamiaru się sprzeciwiać bądź odrzucać oferty. Wbrew pozorom ta przestrzeń była naprawdę niesamowita.

~~~~~~~~

Jay przeżywał coraz większe katusze spowodowane swoim rozdarciem między rodzeństwem Smith. Zrezygnowany kolejnym nieudanym flirtem z szatynem, postanowił spróbować zaprosić Nyę na randkę i zobaczyć jak będzie się z nią czuł będąc sam na sam.

W pewnym momencie zaczął wierzyć, że to doskonały pomysł, bo los zaczął mu sprzyjać, udało mu się zaprosić dziewczynę, ta się zgodziła i wydawała się tym podekscytowana. Niestety świat sobie o nim przypomniał dość szybko i pomijając aktywność wężonów w parku rozrywki, z rudzielcem zaczęło się dziać coś dziwnego, ponieważ na rękach wyrosły mu jakby łuski jak u węża, ale to przecież nie możliwe, prawda? Mistrz piorunów starał się nie panikować, ale czuł się koszmarnie.

Dopiero podejście po Nyę uspokoiło trochę jego nerwy, szczególnie w momencie, kiedy zobaczył dziewczynę w pięknej czerwonej sukni. Wyglądała naprawdę wspaniale i niebieski ninja natychmiast podał jej ramię kierując się do upiornego parku rozrywki.

Na miejscu okazało się, że nie mają za bardzo o czym pogadać, ponieważ czarnowłosa wydawała się przez ten czas strasznie zamyślona, wydając się nie zwracać uwagi na słowa Jay’a. Chłopak wystraszony, że ją nudzi zaczął wymyślać niestworzone historie o swoich osiągnięciach, skacząc coraz bardziej nerwowo z tematu na temat. Jednak dopiero wspomnienie samuraja wytrąciło dziewczynę z transu. Kiedy nastolatek tłumaczył, dlaczego go nie lubi ta wydawała się coraz bardziej zamykać w sobie.

Wtedy też chłopak poczuł, że coś jest nie tak i szybko przeglądając się w łyżce zauważył wężowe kły we własnej buzi i przerażony pobiegł do łazienki.

- Nie to się nie dzieje, nie, nie, nie, nie! - krzyczał do siebie wystraszony rudzielec.

Jednak prawda znalazła drogę do serca, kiedy ściągnął rękawiczki, a jego oczom ukazała się zielona łuskowata skóra.

- O nie! Zmieniam się w węża! - wrzasnął, a w tym samym czasie w lustrze jego odbicie odpowiedziało tym samym pozwalając niebieskiemu ninja na dostrzeżenie małego rozwidlonego języka wysuwającego się z jego ust, prawie przyprawiając go o zawał.

Po dłuższym czasie spędzonym w łazience i mianowaniu tego wyjścia najgorszą randką świata, Jay postanowił wyjść i wyznać Nyi prawdę o swojej przemianie. Już tworzył sobie przemówienie w lustrze, kiedy nagle rozległ się odgłos rozrywanego materiału i mistrz piorunów poczuł coś nowego. Z duszą na ramieniu odwrócił głowę tylko, aby dostrzec, że ma ogon.

Nie powstrzymało go to przed opuszczeniem łazienki, ale ku jego rozczarowaniu jego randka zdążyła zniknąć, a ludzie obecni w lokalu postanowili go zaatakować, biorąc go za wężona. Nie mając innych opcji nastolatek uciekł ponownie do toalety, gdzie dokładnie owinął się szalem i wyszedł, krzycząc, aby nikt tam nie wchodził, ponieważ wąż gryzie. W ten sposób udało mu się samemu opuścić lokal, mimo podejrzliwych spojrzeń.

Kiedy już zaczął się rozglądać za Nyą postanawiając, że to jednak nie była osoba, z którą chciał iść na randkę i ją za to przeprosić, dostrzegł Phytora otoczonego innymi wężonami. Z opóźnieniem zauważył, że mają oni pierwsze ostrze kłów.

- Stać! - krzyknął niebieski ninja wyciągając swoje nunchaku, ale węże dostrzegły jego mały, zielony, kołyszący się ogonek i zaczęły się z niego nabijać.

Mistrz piorunów już miał się na nich rzucić, kiedy usłyszał głos Nyi. Dziewczyna wołała o pomoc siedząc przywiązana do siedzenia w kolejce górskiej, która zaczęła jazdę ku zagładzie. Rudzielec natychmiast skoczył jej na ratunek, wskakując do wagonika, tuż za nią.

W tym czasie wężonowie opuścili park rozrywki z ostrzem w ich posiadaniu, ale nie to zajmowało myśli ninja. Nastolatek ze wszystkich sił próbował rozerwać łańcuchy przytrzymujące dziewczynę, ale te ani drgnęły. Wtedy też Nya zauważyła jego ogon i zaczęła o niego wypytywać.

- Chciałem ci powiedzieć, ale nie chciałem zepsssuć randki. - wyznał Jay.

- Aw to całkiem urocze. Jak chcesz to możemy to powtórzyć bez sekretów. - zasugerowała dziewczyna bez większego entuzjazmu.

- Wiesssz, właściwie to muszę cię za to przeprosssić. Jesteś wspaniała, mądra i piękna, ale tak naprawdę to nie w tobie się zakochałem. - oświadczył całkowicie szczerze Jay nie chcąc okłamywać przyjaciółki.

- Serio? Trzymaj się! - oświadczyła po pytaniu dziewczyna.

- Co masz jakiś plan? - zapytał z nadzieją Jay.

- Nie, trzymaj się! - krzyknęła dziewczyna zanim wagonik przechylił się poza krawędź i zaczął niebezpiecznie przyśpieszać.

Oboje krzyczeli z przerażenia, nie tylko wywołanego atrakcją, ale i szybko zbliżającym się końcem, który oznaczał ich śmierć. Jay z desperacji zaczął wzywać samuraja licząc na pomoc, nie widząc innego rozwiązania. To, że jego próby są bezcelowe oznajmiła mu natychmiast Nya, wyznając, że to ona jest tajemniczym wojownikiem, tym samym przyznając, że nie ma żadnej nadziei na ratunek na czas.

- Jay, jeśli nie uda nam się wyjść z tego cało, czyli tak prawie na pewno, chcę, żebyś wiedział, że nie jestem zła, ponieważ szczerze to domyślałam się, że to nie ja chodzę po twojej głowie. Więc cokolwiek się wydarzy pamiętaj, że i tak cię lubię i uważam za przyjaciela. Masz moje błogosławieństwo w drodze do szczęścia. - powiedziała dziewczyna dając mu buziaka w policzek.

Na co Jay na chwilę się zawiesił, dopiero moment później zauważając brak łusek na swoim ciele. W tej samej chwili zauważyła to też alfa.

- Jay! Ty znów jesteś sobą! - krzyknęła zaskoczona Nya.

- Jest tak jak mówiłaś! Przyśpieszone bicie serca na myśl, że błogosławisz mój możliwy związek z Kai’em usunęła działanie jadu!

- Kai’a?! - wrzasnęła zaskoczona dziewczyna.

- Przepraszam. - wetchnął Jay, zastanawiając się jak dużo bardziej ta sytuacja byłaby niezręczna, gdyby właśnie nie zmierzali ku zagładzie.

- Nie przepraszaj. Po przemyśleniu wyglądalibyście razem całkiem słodko. O ile z nim wytrzymasz, a on cię nie zamorduje. - zaśmiała się samuraj, a rudzielec poczuł jak jego ciało zaczyna wibrować napełniając się energią.

Cały zaczął iskrzyć od tej całej mocy, która kreśliła obecnie wzory na jego skórze stając się całkowicie widoczna dla wszystkich, którzy akurat by na niego spojrzeli. Oczy chłopaka świeciły najjaśniejszym błękitem, a on sam bez wahania stanął na siedzeniu pozwalając energii płynąć.

- Co się dzieje? - spytała niepewnie Nya.

- Odkrywam moją pełnię możliwości! - odpowiedział Jay, wyskakując przed wagonik i z pomocą całej nowoodkrytej mocy zatrzymał wagonik tuż przed końcem torów.

Zmęczony nastolatek położył się na wagoniku ciężko dysząc.

Znalezienie pozostałych nie było ciężkie i już po chwili mieli oni najświeższy obraz wydarzeń, pomijając wyznanie o miłości Jay’a do Kai’a. To nad czym drużyna zatrzymała się na dłużej, to sekretna tożsamość dziewczyny.

- Naprawdę mnie nabrałaś, nigdy bym cię nie podejrzewał. - wyznał Zane, na nowinę.

- Chciałbym mieć taką siostrę jak ty. - zaśmiał się Cole.

- W zasadzie to ja pierwszy odkryłem jej tajemnicę, a nie ustaliliśmy, że ten, który tego dokona zostanie zielonym ninja? Zielonego Ninja?! Którego przeznaczeniem jest pokonanie Lorda Garmadona?! - zapytał podekscytowany Kai, pozując jak na wybrańca przystało.

- O czym ty mówisz? - zapytał Jay.

- Nic takiego nie pamiętam. - wzruszył ramionami Cole.

- Ja też nie. Nie mam takiej rozmowy w mojej bazie danych. - powiedział spokojnie Zane, na co Kai pokręcił w niedowierzaniu głową.

- Wiecie czego się dzisiaj nauczyłem? Że nieważne jak straszny wydaje się sekret, który ukrywamy, możemy sobie ufać. Nie ważne czy jesteś wężem, samurajem czy czymś innym. Zaufanie jest tym co nas łączy. - wytłumaczył rudzielec rozsądnie.

- To urocze, a wiecie czego ja się nauczyłem? Wężoniwie mają pierwsze ostrze kłów. - rzucił mistrz ziemi.

- Ale my stajemy się coraz silniejsi i pewnego dnia wszyscy odkryjemy pełnię naszych możliwości, a wtedy pokonamy Pythora. - odpowiedział optymistycznie Zane.

- I odkryliśmy to wszystko bez mistrza. Całkiem nieźle jak na czwórkę ninja. - powiedział Jay, natychmiast się poprawiając po otrzymaniu ciosu w ramię od Nyi. - I samuraja.

Po tym wydarzeniu ninja długo nie mogli tej nocy zasnąć. Bynajmniej nie z nadmiaru emocji i wrażeń. Po prostu całą noc rudzielec spędził testując nowe moce i doprowadzając pozostałych do szału, że Kai w pewnym momencie rzucił w niego poduszką i uciekł do swojego gniazda, Cole próbował go zaatakować, Nya zamknęła się u siebie, a Zane zamknął go w kostce lodu, uciszając i unieruchamiając go już do rana, kiedy to Kai przy pomocy miecza płomieni, pomógł mu się wydostać. I jak w takich okolicznościach niebieski ninja miał go nie kochać?

Chapter 3: Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Summary:

Cole odkrywa, że jedno ostrze kłów ma swoje miejsce w jego przeszłości i niechętnie wyrusza z drużyną się z nim zmierzyć. Po drodze nauczy się czegoś nowego, coś naprawi i z powodu jego ojca wpłynie kilka sekretów.

Chapter Text

Analizowanie, gdzie może znajdować się kolejne ostrze kłów szło obrońcom ninjago dość opornie. Nie mieli mapy jak Pythor, więc nie mieli pojęcia, gdzie szukać.

- Mają pierwsze ostrze, zostały trzy. - oznajmiła Nya w zastanowieniu. - Potrzebujemy tylko jednego, aby powstrzymać Pythora. Oni mając mapę, a my nie. Pytanie brzmi, jak mamy ich wyprzedzić?

- Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że to ty byłaś samurajem. Ktoś jeszcze jest tak poruszony jak ja? - zapytał Jay.

- Możesz dać sobie z tym spokój? - zapytał poirytowany Kai.

- Uuu ktoś tu jest nie w sosie. - zaśmiał się rudzielec.

- Niecierpliwi się, ponieważ nie odkrył jeszcze sposobu na odblokowanie pełni swoich możliwości tak jak ty i ja. - wyjaśnił Zane z dumą.

- Świetna obserwacja panie robocie, ale Cole’owi też się nie udało. - wytknął mu Kai.

- Mam! - wrzasnął szczęśliwy czarnowłosy w tym momencie.

- Udało ci się?! Dlaczego to ja jestem ostatni?!! - krzyczał wściekły szatyn.

- Nie. Przypomniałem sobie skąd kojarzę ostrze kłów. Mam je na zdjęciu! - wyjaśnił Cole biegnąc szybko do kajuty.

- Tylko o to chodziło? To dobrze. - zaśmiał się niezręcznie Kai.

- Mam je. - oznajmił zadowolony czarnowłosy wchodząc z powrotem do pomieszczenia machając albumem.

Położył go na stole i zaczął kartkować, zatrzymując się na jednej stronie ze zdjęciem pucharu z ostrzem kłów. Ninja podeszli bliżej, aby się lepiej przyjrzeć i faktycznie ozdoba pucharu była poszukiwanym przez nich artefaktem.

- To faktycznie on. - powiedział na głos zadowolony Jay.

- W mieście, gdzie się wychowywałem są organizowane zawody, gdzie co roku zwycięzca wygrywa puchar z kłem. Mój tata wygrał go wiele razy. - pochwalił się czarny ninja.

- Twój tata jest sportowcem? Jaką dyscyplinę uprawia? - zapytał Zane.

- On jest... kowalem. - wyznał niechętnie Cole odwracając wzrok.

- To nic złego, mój ojciec też był kowalem. Ale nigdy nie słyszałem o zawodach... - wspomniał Kai, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela.

- Ponieważ mój tata nie jest normalnym kowalem, on jest kowalem melodii. - wyjaśnił czarnowłosy, podchodząc do przyjaciół i obracając kartkę w albumie, pokazując im zdjęcie własnego ubranego w brązowy garnitur ojca stojącego dumnie z pucharem.

- To twój tata? - spytał spośród ogólnego rozbawienia Jay.

- Jak ostrze kłów trafiło do pucharu? - zapytał Kai w tym samym czasie.

- Legenda głosi, że puchar stworzył jakiś kolekcjoner bezcennych artefaktów. Nazywał się, em... Dutch. Nie, Clutch! Clutch Powers. W każdym razie puchar przechodzi do rąk nowego zwycięzcy. - odpowiedział Cole.

- Kto ma go teraz? - zapytał rzeczowo Zane.

- Nie mam pojęcia. Od lat nie rozmawiałem z tatą. - przyznał mistrz ziemi.

- W takim razie zadzwoń do niego. - zasugerował czerwony ninja.

- Nie mogę! On myśli, że jestem w stolicy i studiuję w Akademii Pieśni i tańca. Zawsze chciał, żebym poszedł w jego ślady, ale nie umiałem tańczyć, ani śpiewać, więc uciekłem. Kiedy pozna prawdę, dowie się, że kłamałem we wszystkich listach. - zaczął opowiadać Cole podchodząc do steru i opierając się na nim w trakcie opowieści, delikatnie obracając kołem, dla odwrócenia uwagi.

- Nie wie, że jesteś ninja? - zapytał zaskoczony Zane.

- Co będziecie się śmiać, że mój tata nosi baletki? - spytał obronnie czarny ninja.

- Nie, ale jeśli mamy zdobyć ostrze kłów przed Wężonami, musimy poćwiczyć gamy. - powiedział w próbie pocieszenia Kai.

Po tej wypowiedzi lider niechętnie wpisał koordynaty wskazujące jego dom rodzinny. Tuż nad miastem czwórka ninja ubrana w normalne ubrania zeskoczyła z pokładu używając złotych broni, aby bezpiecznie dostać się na ziemię. Po wylądowaniu Cole otworzył ogromną walizkę i schował do niej kosę wstrząsów.

- Dobra dawać je tutaj. - powiedział czarnowłosy podsuwając walizkę przyjaciołom.

- A, a, a. Żaden człowiek nie może posiąść wszystkich. - zażartował Jay.

- Bardzo zabawne. - przewrócił oczami mistrz ziemi.

- Chcesz mi przypomnieć, dlaczego je chowamy? - poprosił Kai niechętnie oddając miecz.

- Mówiłem ci, mój tata nie może się dowiedzieć, że jestem ninja. A nie chcę mi się szukać wymówek, dlaczego wszędzie noszę za sobą wielką złotą kosę. Po prostu pamiętajcie plan, jak tylko dowiemy się kto ma puchar, ukradniemy go i znikniemy z miasta. - wyjaśnił Cole pukając do drzwi.

- Już idę! - ninja usłyszeli głos zza drzwi, które po chwili się otwarły i pojawił się w nich mężczyzna średniego wzrostu w brązowej marynarce, koszuli i purpurowej kamizelce.

- Hej tato! Co tam u ciebie? - zapytał entuzjastycznie czarny ninja, udając, że wcale nie umiera w środku.

- Co? Jesteś za dobry na dzwonek do drzwi? - spytał mężczyzna zatrzaskując synowi drzwi przed nosem. - Użyj dzwonka synu!

Zrezygnowany i zaskoczony czarnowłosy sięgnął i wcisnął mały kwadratowy guzik, z którego wydobyło się nagrane przez kwartet ojca czarnego ninja powitanie. Cole na ten dźwięk natychmiast się skrzywił, zaczynając mieć złe przeczucia odnośnie tej misji i wizyty u ojca. Szukające wyjaśnienia spojrzenia pozostałych wbite w jego plecy tylko go w tym upewniały.

- Ha, ha! Witaj synu, nie widziałem cię od tak dawna! A to kto? Przyprowadziłeś swój kwartet? Wchodźcie! Wchodźcie! Akurat nastawiłem cytrynową herbatę z miodem. - oznajmił ciepło i przyjaźnie starszy mężczyzna.

Już po chwili ninja siedzieli na kanapie w salonie dawnego domu ich dowódcy, popijając herbatę i słuchając gramofonu włączonego przez gospodarza, na co Cole jeszcze bardziej się skrzywił. Definitywnie nie chciał tu być i gdyby nie możliwa zagłada całego ninjago pewnie nigdy w życiu nie postawiłby tu stopy. Właśnie z takim zamiarem uciekł z Akademii Pieśni i tańca, szukając swojej własnej drogi życia. Wtedy też znalazł go sensei Wu, pokazując mu właśnie tą ścieżkę i mistrz ziemi nigdy nie pożałował tej decyzji, mimo że momentami bywało ciężko.

- Czy mój syn opowiedział wam jak złamałem nogę? Tańczyłem cza-czę i przysięgam perkusista chciał mnie wykończyć. - powiedział Lou wskazując na wspomnianą nogę laską, którą zamaszyście gestykulował.

- Nie tato, nie znają twoich głupich historyjek. - odpowiedział natychmiast gburowato Cole.

- Jakich historyjek?! - spytał zaskoczony mężczyzna.

- Cole chciał powiedzieć, że byliśmy tak zajęci nauką w tym... Yyy... Noo... - ciągnął Kai, któremu całkowicie wyleciała z głowy nazwa byłej szkoły czarnowłosego.

- Instytucie pieśni i grzańca. - wtrącił pomocnie Jay, a reszta spojrzała na niego w przerażeniu.

- Instytucie pieśni i grzańca? - powtórzył zaskoczony ojciec czarnego ninja.

- Mój przyjaciel miał na myśli Akademię Pieśni i tańca, ma się rozumieć oczywiście, proszę pana. - szybko uratował sytuację Zane.

- Tak! My... Yyyy... Em... Prowadzimy właśnie badania na temat historii sztuki i talentów ninjago. I tak naprawdę chcieliśmy zapytać, jak możemy dostać w swoje ręce puchar z kłem? - zaczął improwizować Cole.

- Nie zapominaj, że mówisz teraz o słynnym pucharze z kłem! To najwspanialsza i najlepiej chroniona nagroda w całym Ninjago! To symbol doskonałej harmonii i gracji. Pucharu nie można dostać, trzeba na niego zasłużyć. Musicie pokazać co umiecie, pokonać innych, poszerzyć artystyczne horyzonty, a do tego jeszcze wygrać tegoroczny konkurs talentów ninjago. - zakończył swoją wzniosłą i pełną gestykulacji przemowę mężczyzna.

- Em... Czy naprawdę nie ma łatwiejszej drogi? - spytał Zane.

- To, dlatego tu jesteście? Wiedzieliście, że mam kontuzję, a mój kwartet stracił całą wolę walki. Przybyliście tutaj, aby zająć nasze miejsce! Ha, ha! Genialne! - krzyknął szczęśliwy Lou, zapominając lub ignorując wcześniejsze słowa ninja, po chwili dalej entuzjastycznie kontynuując, ku przerażeniu syna. - Mój syn sprawi, że deski parkietu znów będą należały do kowali melodii! Nasz dziedzictwo jest ocalone! Dajcie mi usłyszeć słodkie, słodkie dźwięki harmonii.

Kai szturchnął przyjaciela, żeby coś zrobił, ale czarnowłosy zdecydowanie pokręcił głową. Nie będzie śpiewać ani tańczyć. Jednak Lou nic sobie nie robił z ciszy i czekał w radosnym napięciu kierując ucho w stronę nastolatków. Widząc, że nikt nie ma zamiaru się ruszyć uśmiechnięty Jay wstał z kanapy.

- Harmoniaaa. - zanucił głośno rudzielec.

- Harmoniaaa. - Zane również się dołączył i Kai również poszedł w ich ślady schodząc z kanapy.

- Harmonia. - chociaż temu co wyszło z ust szatyna bliżej było do zwykłego mówienia niż śpiewu, cała trójka ciągła to jeszcze chwilę, licząc, że ich dowódca również się dołączy.

Cole jednak tylko pokręcił zrezygnowany głową i ignorując fałszowanie drużyny pochylił głowę, widząc jak jego ojciec zaczyna zaciskać zęby i kręcić głową, nie mogąc znieść tak nieharmonicznych dźwięków. Zaskoczony Lou nie wiedział co powiedzieć, kiedy fałszująca trójka w końcu skończyła i tylko zerkał na nich w szoku. Widząc to mistrz ziemi zerwał się z kanapy.

- Słuchaj tato, potrzebujemy trofeum. - wyjaśnił alfa, jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, Kai mu przerwał.

- Tak, musimy wygrać ten konkurs, ale najpierw potrzebujemy trenera. - wtrącił omega, na co Lou ponownie się rozpromienił.

- Nigdy nie byłem taki dumny. Przepraszam was, muszę napisać piosenkę o tym co czuję. - wyznał wzruszony mężczyzna wychodząc z pomieszczenia.

- Co ty wyprawiasz?! - warknął na niego wściekły czarny ninja, pilnując głośności, aby ojciec go nie usłyszał.

- Spokojnie weźmiemy udział w konkursie, aby zbliżyć się do pucharu. A jak zdobędziemy ostrze kłów, znikniemy z miasta. To chyba nic trudnego? - zapytał retorycznie Kai po przedstawieniu swojego planu, ale czarnowłosy tylko pokręcił zrezygnowany głową, ponieważ doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

Pozostali ninja również szybko się przekonali skąd zachowanie ich przyjaciela, kiedy spędzili kilka dni pod skrzydłami Lou ucząc się choreografii na konkurs. Przy okazji drużyna miała okazję lepiej poznać własnego przywódcę, a raczej różne ciekawe informacje z jego dzieciństwa, którymi Lou rzucał bez przerwy poza treningami, ponieważ na nich był bardziej niż skupiony.

W końcu nadszedł dzień wielkiego konkursu talentów i ninja z niepokojem czekali na swoją kolej powtarzając występ i kłócąc się z powodu pomyłek. Na to Cole rozkazał im spokój, przypominając ich prawdziwy plan, jednak na jego nieszczęście wszystko usłyszał jego ojciec. Nie mając za wielkiego wyboru czarny ninja pokazał się mężczyźnie w swoim prawdziwym stroju, tłumacząc mu o co chodzi oraz jak się czuje. Jednak Lou za bardzo skupił się na ich planowanej kradzieży, że nawet nie zastanowił się nad resztą słów syna, wyrzucając mu, że niszczy szlachetną historię ich rodziny i odchodząc. Drużyna natychmiast rzuciła się, żeby go pocieszyć, ale to było na nic.

W dodatku ninja zauważyli, że mają towarzystwo wężonów, co uniemożliwiało kradzież trofeum. Wtedy właśnie Cole zdecydował udowodnić swojemu ojcu, że ten się myli, jednocześnie pokazując mu swoje prawdziwe ja, czyli bycie ninja. Szybko przekazał innym swój pomysł i zaledwie moment później stali na scenie tańcząc w walce, a mistrz ziemi dokonał niemożliwego, jak to ujął komentator i wykonał potrójny tygrysi podskok zgarniając dzięki temu najwyższe noty i puchar.

Czego czarnowłosy nie wiedział to, że zdobył trzech najbardziej oddanych fanów, z którymi mieszkał pod jednym dachem. Żaden ninja nie komunikował swoich myśli z pozostałymi, ale jak tylko występ się skończył, całą trójką oblepili przyjaciela, przytulając go, poklepując i znacząc własnym zapachem, a ten w zadowoleniu uniósł puchar, niestety do pełni szczęścia brakowało mu nieobecnego taty.

Gdy byli już na zapleczu dopadł do nich ojciec Cole’a, który mimo wcześniejszych słów został i widział ich występ i wyznał, że jest dumny z syna. Słodką atmosferę zepsuł Pythor, który zrzucił ciężkie reflektory i inny sprzęt na Lou, a gdy Cole rzucił się mu na ratunek, podstępny wąż wykradł im trofeum i uciekł. Na szczęście czarny ninja osiągnął wewnętrzną równowagę i ku goryczy oraz zazdrości Kai’a, osiągnął pełnię możliwości.

~~~~~~~~

Po wszystkich wydarzeniach związanych z konkursem, ninja postanowili jeszcze chwilę zostać u Lou pozwalając czarnowłosemu nagonić kontakt z ojcem. Zane, Jay i Cole sprawdzali przy okazji swoje nowe umiejętności, ku ogromnej zazdrości ich przyjaciela, który starał się ćwiczyć jeszcze więcej, mimo ich krótkich wakacji. Jednak jego ciągłe męczenie powodowało skutek odwrotny od wzmocnienia się, ale nikt tego nie zauważył.

- Muszę przyznać Zane, jesteś naprawdę niesamowitym kucharzem, mój syn nie przesadzał w swoich listach. - zaśmiał się Lou podczas kolacji, delektując się posiłkiem blondyna.

- Cieszę się, że panu smakuje. - odpowiedział skromnie biały ninja.

- Cole wspominał o Zane’ie w listach? - zapytał zaskoczony i odrobinę zazdrosny Jay.

- Czy wspominał? Prawie o niczym innym niż o was nie pisał. - zaśmiał się ojciec mistrza ziemi, który tylko jęknął i ukrył twarz w dłoniach.

- Tato... - poprosił niemo o milczenie czarnowłosy, ale jego drużyna była zbyt wścibska.

- Tak, a co pisał o mnie? - zapytał wybitnie zainteresowany rudzielec.

- A czego nie pisał! O twoich kreatywnych wynalazkach, rodzicach, o twojej gadatliwej naturze i naprawdę wiele innych. O Zane’ie głównie o jego anielskiej cierpliwości i wyglądzie, zdolnościach kulinarnych, chociaż to już wiadomo, o jego nietypowej osobowości. Dużo miejsca na papierze zajął też Kai, że jest zdolny, utalentowany, zdeterminowany, chociaż teraz rozumiem, że to nie o taniec chodziło, oraz że jest bardzo opiekuńczy wobec siostry. Tak, całkiem sporo się dowiedziałem o waszej czwórce. Cieszę się, że przynajmniej o swoim związku Cole mi napisał. - oświadczył spokojnie Lou, a pośród podśmiewującej się trójki zapanowała cisza, nawet Cole natychmiast podniósł głowę ze stołu.

- Tato, my nie jesteśmy w związku. - natychmiast odpowiedział czerwony na twarzy, mistrz ziemi.

- Co? - spytał mrugając Lou, nie rozumiejąc co jego syn ma na myśli.

- My nie jesteśmy razem. - powtórzył wyraźnie zawstydzony czarny ninja.

- Jesteś pewny? - zapytał poważnie jego ojciec, na co Cole doznał takiego szoku, że wpatrywał się tylko w ojca z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami.

- Co masz na myśli pytając czy jestem pewien? - spytał w końcu niedowierzając mistrz ziemi.

- Cóż zachowujecie się jak jedna wielka rodzina i... Nie przerywaj mi. - powiedział Lou, kiedy czarnowłosy otwierał usta. - To nie jest tylko przyjacielska relacja, wiem o czym mówię. Jestem artystą, dostrzegam miłość w ludzkich oczach. A w waszych jest jej pełno.

Po wypowiedzi Lou wzruszył ramionami i nastała cisza, którą przerwał telefon od Nyi, ratując ich od niezręcznej atmosfery i informując o obecności wężonów w Ninjago. Ninja natychmiast się pożegnali i podziękowali za gościnę, Cole jeszcze obiecując, że będzie pisał, po czym ruszyli w kierunku Ninjago rozprawić się z wężami oraz zastanawiając się nad słowami tancerza.

Wieczorem, kiedy znaleźli się na statku Nya zauważając napiętą atmosferę wycofała się z przestrzeni wspólnej pod pretekstem pracy nad zbroją samuraja. Kai właśnie skierował się do wyjścia, chcąc zrobić sobie mały trening przed snem, kiedy Cole przełamał panującą między nimi ciszę.

- Dobra, w tym momencie jest gorzej niż kiedy Lloyd nas skłócił. Może to popsuje jeszcze bardziej atmosferę, ale mój ojciec nie gadał całkowicie od rzeczy w moim przypadku. Ja... Naprawdę was lubię i możliwe, że nie tylko w przyjacielski sposób. - wyznał czarny ninja lekko nerwowo, licząc, że nawet jeśli to nie wypali, to jego przyjaciele go nie znienawidzą.

- Muszę w takim razie przyznać, że mnie też by to dotyczyło. - powiedział cicho Zane udając, że uważnie studiuje mapę, na której zaznaczone były grobowce i miejsca ostrzy kłów.

- Serio? - spytał zaskoczony Cole, a białowłosy nieśmiało kiwnął głową, uśmiechając się lekko.

- Cóż, żeby być całkowicie szczerym również nie jestem zbyt obojętny na wasz urok. - zaśmiał się Jay, drapiąc się po karku, chcąc ukryć swoje zmieszanie.

- Naprawdę? Kiedy...? - zapytał ciekawy Zane.

- Zgaduję, że przy naszym pierwszym spotkaniu? No co?! Widzieliście się wy w lustrze?! Oczywiście, że widząc jak trenujecie pod okiem Wu, musiałem coś poczuć. A potem was poznałem i możecie się domyślić, jak to poszło, że się odrobinę zauroczyłem. - wytłumaczył Jay.

- Cole? - spytał Zane wskazując, że teraz jego kolej na zwierzenia.

- Szczerze to sam nie jestem pewny. W pewnym momencie po prostu zrozumiałem, że zależy mi trochę bardziej niż przyjacielsko. A ty? - odbił pytanie, po wzruszeniu ramionami czarny ninja.

- Myślę, że dopiero po odkryciu mojego prawdziwego pochodzenia. Wcześniej również tak czułem, ale nie rozumiałem skąd się to bierze. Dopiero po naszej wizycie w gnieździe Kai’a zrozumiałem... - odpowiedział Zane, urywając i cała trójka odwróciła się do Kai’a, który dalej stał w drzwiach wpatrując się w nich z zainteresowaniem i spokojem, dopiero kiedy cała uwaga skupiła się na nim, jego postawa się zmieniła.

Szatyn czuł, że zaczyna panikować pod ich bacznymi spojrzeniami. Nie wiedział co powinien zrobić i walczyły w nim dwie sprzeczne myśli. Wyznać co czuje, powiedzieć to co leży mu na sercu i mieć okazję zrobić to o czym zdarza mu się śnić. Ryzyko ten opcji sprowadzało się do tego, że był jedyną omegą i bał się, że przez to zmieni się ich dynamika. Druga opcja zakładała zignorowanie tego i udawanie, że reszta jest mu obojętna. Konsekwencją tej decyzji byłoby wykluczenie i utrata tego co mógłby zyskać, a to go martwiło równie bardzo jak możliwość traktowania jak ktoś mniej ważny ze względu na jego drugą płeć.

- Kai? - padło pytanie, nieważne od kogo, ponieważ padło zanim czerwony ninja miał szansę to dobrze przemyśleć.

Więc mistrz ognia zrobił coś całkowicie przeciwko credo ninja. Odwrócił się i uciekł z pomieszczenia, rezygnując z treningu i chowając się w gnieździe, które nadal zawierało zapach pozostałych, którzy siedzieli zaskoczeniu w kuchni.

- Czy to oznaczało nie? - zapytał skonfundowany Jay.

- Nie mam pojęcia. - odpowiedział Cole, a Zane pokiwał głową, również nie rozumiejąc zachowania czerwonego ninja, którego zachowanie wskazywało na zgoła inną reakcję.

Tej nocy trójka ninja spała razem, kiedy Kai leżał samotnie w swoim dużym gnieździe, słysząc doskonale ich rozmowy i ciche śmiechy, próbując sobie wmówić, że wszystko jest w porządku i tak będzie lepiej. On przecież nie potrzebuje nikogo, będzie niesamowitym zielonym ninja, który pokona Garmadona. Miłość mu do tego ani odrobinę nie potrzebna.

Chapter 4: To, że ty panikujesz, sprawia, że panikuję.

Summary:

Kai próbuje osiągnąć pełnię możliwości za wszelką cenę, ale idzie mu niewychodzi. Dopiero, kiedy staje przed wyborem mogącym zadecydować o jego przyszłości, zaczyna się zastanawiać nad własnym pragnieniem oraz skąplikowanymi uczuciami. I po drodze przyprawi kilka osób o zawał.

Chapter Text

- Czas na żar! - krzyknął zdesperowany Kai, padając na ziemie i robiąc pompki, po czym wstając i przeglądając się w lustrze czy jego oczy się świecą.

Jednak zamiast tego zauważył w lustrze swoich przyjaciół stojących tuż za nim i śmiejących się z niego.

- Rewelacja. Może spróbuj jeszcze krzyknąć, ogień, dym, to wreszcie się uda, hę? - zaśmiał się Cole.

- Od dawna mnie obserwujecie? - zapytał spanikowany Kai.

- Strój zielonego ninja. Ale super! - krzyknął Jay ignorując jego pytanie.

- Ja, szukałem tutaj em... Właśnie jakieś wiadomości od mistrza, ale znalazłem to. - tłumaczył się czerwony ninja w nie swoim stroju.

- Tylko ten kto ma stawić czoło lordowi Garmadonowi stanie się zielonym ninja. I tylko jemu wolno nosić zielony strój. Sensei będzie na ciebie bardzo... - pogadankę moralną Zane’a przerwał jej adresat.

- Ja wiem, ja wiem. Pomyślałem, że jeśli go przymierzę, łatwiej osiągnę pełnię możliwości. To nie fair, że wszyscy dostaliście super, nowe moce, a ja jeden nie. - wyznał mistrz ognia podchodząc do okna pozostając tyłem do przyjaciół, którzy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i podeszli do załamanego szatyna.

- Kai za bardzo się starasz. Tego nie wywołasz zakładając zielony kawałek materiału. - pokręcił głową Cole.

- W odpowiednim czasie zrozumiesz co cię blokuje, a wtedy dzięki tej wiedzy podejmiesz działanie, które pomoże ci w osiągnięciu pełni możliwości, chociażby nieświadomie. - oznajmił Zane.

- Hej, nie przejmuj się tak, każdy kiedyś musi być ostatni i każdy musi kiedyś być pierwszy. Ja pierwszy nauczyłem się spinjitzu, Zane pierwszy odkrył pełnię możliwości, ciekawe co tobie się uda. - próbował pocieszyć go Jay.

- Dzięki, ale to mi jakoś nie poprawia nastroju. - prychnął Kai, wiedząc, że jego przyjaciele chcą dobrze, ale nie potrafiąc przestać być zazdrosnym.

- Może poprawi ci humor myśl o karze, jaką dałby ci Wu, gdyby cię teraz zobaczył. - zasugerował Cole.

- Zabawne. Sensei zniknął i nie wiemy, kiedy wróci. - odparł mistrz ognia.

- Wróciłem! - rozległ się głośny krzyk ich mistrza, na co Kai, miał ochotę strzelić sobie w twarz.

No oczywiście.

~~~~~~~~

Czerwony ninja nic sobie nie robił z lawy będącej kilka centymetrów poniżej, próbując z całych sił się rozciągnąć na tyle, aby sięgnąć ostrza kłów. Nie dbał o to, że wulkan może wybuchnąć, że świątynia się wali, pozostali uciekli tak jak wężonowie. Liczył się tylko ten mały kawałek metalu, który mógł spowodować, że nareszcie zostanie zielonym ninja.

- No dalej! Gdzie są moje tajemne moce! - wrzasnął wściekły mistrz ognia, wstając, kiedy po kilkunastu próbach nadal nie był ani odrobinę bliżej ostrza i zaczynał odczuwać ogromną temperaturę panującą wokół niego i zdecydowanie cieszył się ze swojej zwiększonej odporności na ogień i ciepło.

- Kai, pomóż mi! - krzyknął przerażony Lloyd leżący na skale pośrodku jeziora lawy, którego szatyn dopiero teraz zauważył.

Omega zastanowił się chwilę. Musiał zdecydować albo zdobędzie ostrze i może osiągnie pełnie możliwości, a wtedy zostanie zielonym ninja, albo uratuje irytującego bachora swojego wroga. Wybór wydawał się bajecznie prosty, ale coś go powstrzymywało. Już raz w ostatnim czasie pod wpływem chwili podjął decyzję, której teraz żałował. Kilkukrotnie powędrował spojrzeniem między ostrzem, które mogło zaważyć na losach całej ludzkości, a dzieckiem, które wyglądało jakby się miało rozpłakać, a jednak ufnie zerkało w jego stronę.

“Skąd te zaufanie u dzieciaka? Przecież to przeze mnie znalazł się w niewoli wężonów i spadł do jeziora z lawą, przecież słyszałem, jak mnie woła. Powinien zadawać sobie sprawę, jak bardzo mi zależy na staniu się zielonym ninja. Zdobycie ostrza może być do tego kluczem! Nareszcie nie będę czuł się tak źle widząc resztę tak szczęśliwą razem... Dlaczego ten dzieciak jest przekonany, że go uratuję?! Czemu mam go chronić?! Po tym całym treningu, żeby stać się zielonym ninja...” prowadził wewnętrzny monolog Kai, kiedy do głowy wpadła mu pewna nieprzewidywalna wizja.

To nie on miał być zielonym ninja.

Dopiero po zrozumieniu tego, mistrz ognia cofnął się lekko, aby zrobić rozbieg i dostać się do przestraszonego Lloyd’a.

- W nogi musimy uciekać. - oznajmił omega trzymając go już w ramionach, szatyn rozejrzał się w poszukiwaniu drogi ewakuacji z grożącego wybuchem wulkanu.

- Ale co z ostrzem? - zapytał dzieciak, jednak chwytając się starszego jak ostatniej deski ratunku.

- Nieważne, góra zaraz eksploduje. - odpowiedział Kai, martwiąc się jak uratować dzieciaka.

Omega użył spinjitzu, aby przedostać się z jednej skały na kolejną i z tej na następną. Jednak było to bezcelowe działanie, ponieważ każde wyjście było zablokowane, a on nie był nawet w połowie tak silny jak Cole, żeby usunąć przeszkodę. Do mistrza ognia zaczęło docierać, że z wulkanu nie ma ucieczki. Zginie przez własną obsesję, a co gorsza Lloyd razem z nim tylko dlatego, że nie chciał go zostawić. “Jeśli przeżyjemy najpierw zrobię ci takie kazanie, że Zane będzie zazdrosny, a potem dopilnuję, żeby nie stała ci się krzywda.” obiecał blondynowi w myślach szatyn, przytulając go mocniej do siebie, kiedy ogień zaczął się wokół nich unosić.

- Kai, co się dzieje? - zapytał cicho Lloyd widząc jak ściana ognia ich otacza, a mistrz ognia zaczął się śmiać.

- Chyba właśnie ogarnąłem nam wyście szczeniaku. - zaśmiał się czerwony ninja zaczynając się świecić czując, że osiąga pełnię możliwości.

Wydostanie się z wulkanu, lot czy znalezienie się na statku szatyn pamiętał jak przez mgłę. Pamiętał, że czuł się niesamowicie potężny, Lloyd krzyczał zarówno ze strachu jak i ekscytacji oraz że płonął prawdziwym ogniem jak jakieś ognisko, ale poza tym niewiele. Obudził się otoczony przez przyjaciół, na ich łóżku, którzy natychmiast się na niego rzucili, krzycząc, że jest idiotą, że cieszą się, że przeżył oraz że jego pełnia możliwości wyglądała niesamowicie i tego typu rzeczy.

Brązowowłosy czuł się niesamowicie szczęśliwy w tym momencie, obrazka dopełniła jeszcze Nya i Lloyd, którzy wbiegli do pokoju słysząc hałas.

- Kai! - zawołał szczęśliwy dzieciak wskakując na jego kolana i przytulając go jak najmocniej co czerwony ninja tylko odwzajemnił z uśmiechem.

- Cieszę się, że żyjesz brachu. - powiedziała zadowolona Nya, po chwili oznajmiając, że Wu woła ich na mostek.

Tam Kai musiał wyjawić powód odkrycia pełni swojego potencjału. Z dumą pochwalił się wnioskami, do których doszedł i swoją teorią, która szybko znalazła potwierdzenie, kiedy wszystkie złote bronie zaczęły świecić w towarzystwie młodszego Garmadona, po położeniu ich przy nim. Mistrz ognia czuł lekki żal na myśl, że nie jest wybrańcem z przepowiedni, ale starał się to godnie przeboleć. Zresztą była jedna ważna sprawa, którą musiał się zająć właśnie on.

Kiedy wszyscy rozeszli się już na spoczynek, a jego przyjaciele zaczęli się razem układać do snu na zdecydowanie zbyt małym łóżku zdenerwowany szatyn podszedł bliżej, próbując wymyślić jak przekazać to co chce im wyznać.

- Co jest Kai? - zapytał ciekawsko Jay, widząc zachowanie przyjaciela.

- Nic, nic wielkiego. Tylko jest taka jedna mała sprawa, o której powinniśmy porozmawiać. - odpowiedział mistrz ognia.

- Zamieniamy się w słuch. - oznajmił mistrz lodu.

- Siadaj. - dodał Cole, wskazując miejsce na łóżku, które tylko cudem było wolne, ale czerwony ninja odmówił gestem, zaczynając wędrować kilka kroków z prawo, i z powrotem pod łóżko, kilka kroków w lewo i do łóżka i tak na okrągło.

- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Zane, widząc zachowanie zwykle bardzo pewnego siebie ninja.

- Nie. Znaczy tak, w sensie nie teraz, ogólnie. Ale nie jest to nic złego! Przynajmniej mam nadzieję. - zaczął się plątać szatyn.

- To, że ty panikujesz, sprawia, że panikuję. - powiedział mu rudzielec zaczynając się nerwowo wiercić.

- Kai, po prostu to powiedz. - poprosił Cole, a mistrz ognia wziął wdech i pokiwał głową, starając się uspokoić.

- Masz rację. Więc jak byłem w wulkanie i zdałem sobie sprawę, że zaraz umrę, było kilka rzeczy, których bardzo żałowałem, że nie zrobiłem, głownie ze strachu. Ja wiem, że zwykle jestem nie ustraszony i w ogóle, ale czasami się boję. - zażartował mistrz ognia, żeby się rozluźnić na co Jay prychnął, a pozostała dwójka przewróciła oczami.

- Kontynuuj, proszę. - zachęcił Zane, a omega pokiwał głową.

- I jedną z takich spraw są uczucia. Ja... Nigdy nie miałem za wielu wzorców jak się zachowywać ani co robić, kiedy ktoś ci się podoba, ledwo co pamiętam moich rodziców, ale wiem, że się kochali. Chciałbym być jak oni z tego co o nich pamiętam, ale nie wiem czy potrafię. Całe życie poświęciłem ochronie i wychowaniu Nyii. Ja nie umiem mówić ani okazywać tego tak otwarcie, ale się w tym momencie bardzo staram, ponieważ mi zależy. Bardzo, ale się bałem wielu rzeczy, które pewnie jeszcze nie raz będą mnie gnębić, ale mam nadzieję, że będą całkowicie nie uzasadnione. Chciałem powiedzieć, że... Lubię was, ale tak bardzo. Nie w platoniczny sposób. - wyznał Kai.

Jego wypowiedzi odpowiedziała cisza i szatyn zaczynał ogromnie żałować otworzenia się, kiedy Jay praktycznie wyskoczył z łóżka, aby go przytulić.

- Nie masz pojęcia jak się cieszę! Na początku napędziłeś mi stracha, a potem bum! Doszedłeś do celu. I jakkolwiek to brzmi to też cię kocham. - zaśmiał się rudzielec zerkając zawstydzonemu czerwonemu ninja prosto w oczy.

- Jakby kogoś to interesowało, to ja z Zane’em wiedzieliśmy już wcześniej! - krzyknął Cole.

- Jak to? To czemu nic nie powiedzieliście? - oburzył się Jay, a Kai również przysunął się ciekawy odpowiedzi.

- Ponieważ nie chcieliśmy Kai’a do niczego zmuszać i dać mu przestrzeń do namysłu. A ty wiedząc, natychmiast byś się na niego rzucił. - odpowiedział czarnowłosy.

- Wcale nie! - odpowiedział stanowczo rudzielec, ale na jego niekorzyść przemawiały ręce owinięte wokół czerwonego ninja.

- Dziękuję. - uśmiechnął się Kai.

- Nie masz za co dziękować. Zależy nam na tobie i w żaden sposób nie chcielibyśmy cię skrzywdzić. Pośpieszanie cię dałoby odwrotny efekt, musiałeś sam dojść do wniosków, które sprawiły, że nam powiedziałeś o swoich uczuciach. To ja dziękuję, że nam o nich powiedziałeś mimo własnych wątpliwości. - odpowiedział uśmiechnięty Zane, również podchodząc i składając motyli pocałunek na jego czole.

- Śnieżynka ma rację. I o nic się nie martw, zrobię wszystko co w mojej mocy, ale pomóc ci z twoimi wątpliwościami nie ważne jakie są ani o czym. Tak właśnie wygląda zdrowy związek. - dodał Cole również wyczołgując się z łóżka i pocałował go w policzek.

- Hej ja też chcę! - oburzył się Jay i też pocałował omegę w drugi policzek, na co wszyscy zaczęli się śmiać.

- A ja nie jestem z porcelany i naprawdę długo czekałem na ten moment i nikt mnie jeszcze nie pocałował tak jakbym chciał. - rzucił Kai, a mistrz piorunów natychmiast wykorzystał okazję.

Rudzielec natychmiast przyległ ustami to tych należących do przyjaciela i powoli zaczął się delektować przeżyciem, o którym tak długo marzył. Szatyn nie marnował okazji samemu pogłębiając pocałunek i przyciągając mistrza piorunów bliżej. Gdzieś z boku Cole się podśmiewywał z reakcji Jay’a szybko jednak uciszony w ten sam sposób co on, przez Zane’a, ale ani czerwony, ani niebieski ninja na ten moment o to nie dbali. Mimo wcześniejszych nerwów nastolatkowie nie byli ani odrobinkę zdenerwowani. Wręcz można by było powiedzieć, że całowanie ich uspokajało, gdyby nie ich przyśpieszające serca na każdy ruch drugiej osoby.

Cała czwórka nareszcie była połączona w więcej niż jeden sposób, chociaż przed nimi jeszcze długa droga do stania się prawdziwym związkiem pełnym zaufania i miłości, ale ninja byli już na dobrej drodze.

Pocałunek został przerwany po dłuższej chwili, jednak ich usta nie pozostały samotne na długo zmieniając jedynie partnera, aby wszyscy mogli się sobą nacieszyć w momencie, kiedy nareszcie mieli ku temu okazję.

Tej nocy Kai spał na zdecydowanie za małym łóżku, ale nie potrafił się zmusić do narzekania, biorąc pod uwagę ciała do których był przyciśnięty i które należały do jego partnerów. A następnego dnia, wstał z łóżka, nie będąc już dłużej samotnym i szczęśliwy ruszył spełnić pierwszą część obietnicy złożonej w wulkanie.

Series this work belongs to: