Work Text:
Wiatr wiał wokół głowy Dreama, gdy ten wykonał unik, o włos unikając zamachu złoczyńcy przelatującego nad jego głową.
Skrzydła Zephirusa błyszczały w świetle księżyca. Jego pióra wyglądały jakby były ostre jak brzytwa, chociaż Dream wiedział, że w rzeczywistości to szpony mężczyzny były tym, na co naprawdę należało uważać. Welon Zephyrusa powiewał na wietrze, gdy wznosił się wyżej nad jego głową, a Dream doszedł do wniosku, że jeśli zamierza wznieść coś w niebo, w tę grę mogą grać dwie osoby.
To była trudna sprawa, musiał wymyślić, jak użyć swojej telekinezy, aby sprawić, że zacznie latać. Wymagało to od niego dużej koncentracji: skupienia się na manipulowaniu atomami tworzącymi jego buty, przesuwaniu ich w górę i w górę, aż poleciał tak wysoko jak Zephirus.
Zauważywszy na niebie swojego nowego towarzysza, Zephyrus ponownie przechylił się w jego stronę, a Dream szarpnął się w bok, by o włos uniknąć trafienia złoczyńcy. Zephyrus roześmiał się, przelatując nad jego głową z łatwością, do osiągnięcia której Dream potrzebował dużo więcej praktyki.
- Jesteś pewien, że to zrozumiałeś, koleś? - Zephyrus drwił, przechylając się wokół drugiej strony Dreama, czubkami skrzydeł ledwo muskając ramię Dreama.
Dream zacisnął zęby.
- Zephirus, poddaj się teraz.
- Albo co? - Zephyrus droczył się, wiatr zdmuchnął płaszcz Dreama z jego głowy, gdy Zephyrus machał skrzydłami tuż obok niego. - Będziesz walczył ze mną jeden na jednego? Bez obrazy, ale to byłoby trochę jak walka z pisklęciem, któremu właśnie wyszły pióra.
Zaciskając szczękę, Dream tym razem nie zawracał sobie głowy rozmową i rzucił się na Zephyrusa. Mężczyzna krzyknął z zaskoczenia, gdy Dream rzucił się na niego w powietrzu, a jego skrzydła trzepotały dziko, gdy próbował się wyprostować. W chaosie Dream próbował przebić się przez zasłonę, ale skrzydło Zephyrusa uderzyło go w twarz, a Dream poczuł, jak jego uścisk na koszuli mężczyzny wyślizguje się.
Spadał. Dream starał się nie myśleć o tym, jak blisko był uderzenia w dach tuż pod nimi, i zamiast tego skupił się na łapaniu się. Musiał się tylko skupić na plecach i manipulowaniu siłą popychającą go w dół...
Dream przestał spadać z ostrym wstrząsem. Otwierając oczy, zobaczył, że unosi się zaledwie kilka stóp nad dachem, i odetchnął z ulgą. Wstał, podniósł wzrok i zobaczył Zephirusa wciąż krążącego nad jego głową.
Potem usłyszał krzyk i jego głowa odwróciła się w stronę akcji rozgrywającej się na dachu.
Puffy była w trakcie walki z Blade'em. Zrobiła sobie młot kowalski z czegoś, co wyglądało jak betonowa cegła, i machała nim z rzadką zaciekłością, dostosowując się do zamachów mocy Blade'a. Łatwo było rozpoznać, że się trzyma, co oznaczało, że to nie ona wrzasnęła.
Więc Dream odwrócił głowę w stronę innej walki rozgrywającej się na dachu i zaschło mu w ustach.
Sapnap został przygwożdżony do ściany przez H94. Złoczyńca trzymał obie ręce na nadgarstkach Sapnapa, a Sapnap wrzeszczał z bólu, gdy H94 zacieśnił swój uścisk. Dream widział płomienie tryskające na czubkach palców Sapnapa, ale były one słabe, nie na tyle, aby H94 zerwał swój super mocny uścisk.
Dream już tam biegł, zanim zdążył się nad tym zastanowić.
Odpychając się swoimi mocami, Dream rzucił się na H94. Złoczyńca chrząknął, gdy uderzył w ziemię, uwalniając Sapnapa i pozwalając Dreamowi go unieruchomić. Następnie Dream próbował wywrzeć na nich tak duży nacisk, jak tylko mógł, i chociaż bolały go plecy z powodu dodatkowej grawitacji, którą na nich wywierał, wiedział, że dla H94 będzie dziesięć razy gorzej.
H94 walczył z uściskiem Dreama, ale dodatkowy nacisk był zdecydowanie zbyt duży, nawet jak na jego super siłę. Jego wysiłki osłabły, a Dream widział przez maskę przebłyski czerwieni w jego oczach, gdy naczynia krwionośne zaczęły pękać.
Cholera. Może tego było za dużo.
Zanim jednak Dream zdążył zmniejszyć nacisk, coś ciężkiego uderzyło w jego bok. Ból przeszył mu głowę, gdy ślizgał się po żwirowym dachu. Przez niewyraźne fragmenty widzenia widział czarne pióra i zaczął dziko uderzać, próbując zdjąć z siebie Zephyrusa.
Jego pięść zetknęła się z tkaniną i ciałem, po czym odepchnął od siebie Zephyrusa, upewniając się, że doda mu dodatkowej mocy swoimi mocami. Zephyrus został wystrzelony z dachu i Dream ponownie skierował swoją uwagę na H94.
H94 wstał na nogi i wyglądał, jakby znowu szedł po Sapnapa. Sapnapa, który wciąż trzymał ręce na piersi, wyraźnie odczuwał ból. Sapnapa, którego płomienie były niczym więcej niż kilkoma iskrami na jego dłoni. Sapnapa, który nie byłby w stanie obronić się przed kolejnym atakiem H94.
Na dachu biurowca, w którym walczyli, znajdowała się skrzynka elektryczna. Nie zastanawiając się dwa razy, Dream sięgnął po nią, wykorzystując całą swoją siłę, aby wyrwać ją z zawiasów i rzucić w stronę H94.
Później Dream powiedział, że celował w nogi H94, ale mężczyzna poruszał się zbyt szybko. Później Dream powiedział, że nigdy by nie sięgnął po to pudełko, gdyby wiedział, jakie szkody może spowodować. Później Dream powiedział, że robił wszystko, co w jego mocy, aby nie skrzywdzić H94 bardziej niż to konieczne.
To było kłamstwo. Problem w tym, że Dream nic takiego nie zrobił, bo nie myślał. Nie myślał o tym, jak bardzo metalowe pudełko może zranić H94. Nie myślał o tym, jak powinien celować w tułów lub nogi, a nie w głowę, aby zminimalizować ryzyko kontuzji.
Nie, myślał tylko o Sapnapie. Jego najlepszym przyjacielu. Jego bracie. Sapnap był w bezpośrednim niebezpieczeństwie, a Dream musiał powstrzymać H94 przed zrobieniem mu krzywdy.
Rzucił więc skrzynkę elektryczną w H94, zdając sobie sprawę ze swojego błędu sekundę za późno, gdy zobaczył, jak metal uderza w bok głowy H94.
H94 upadł na ziemię jak marionetka, której odcięto sznurki, podczas gdy skrzynka elektryczna poleciała obok niego w ścianę.
- H! - Blade krzyknął, odpychając Puffy i pędząc w stronę leżącego towarzysza.
W ten sposób wydawało się, że walka została zatrzymana. Zephyrus zanurkował obok nieprzytomnej postaci H94, a Dream poczuł żółć w gardle, gdy zauważył krew, która zaczęła plamić żwir pod jego głową.W ten sposób wydawało się, że walka została zatrzymana. Zephyrus zanurkował obok nieprzytomnej postaci H94, a Dream poczuł żółć w gardle, gdy zauważył krew, która zaczęła plamić żwir pod jego głową.
Szyja H94 była skręcona pod dziwnym kątem. Takim, przy którym szyja nie powinna być w stanie się skręcić. Pod jego czaszką rosła kałuża szkarłatu, rozlewająca się po łupkowoszarych skałach, jakby sięgała po Dreama, sięgała po tego, kto był za to odpowiedzialny.
Dream został zamrożony. Wiedział, że powinien wstać i spróbować aresztować Blade'a i Zephyrusa, gdy byli rozproszeni. Ale nie mógł się ruszyć. Nie mógł oderwać wzroku od bezwładnej postaci H94.
Wydawało się, że Sapnap i Puffy są w tej samej sytuacji. Puffy upuściła swój betonowy młot, podczas gdy Sapnap okrążył złoczyńców, więc stanął obok Dreama. Wydawało się, że żaden z nich nie odwrócił wzroku, gdy poplamione czernią dłonie Zephyrusa przycisnęły bok szyi H94, uważając, aby szpony nie przebiły skóry.
Cisza ogarnęła dach. Jedynymi dźwiękami były ich dyszące oddechy i wyraźny ich brak u H94.
Po kilku uderzeniach Zephyrus cofnął rękę. Podniósł głowę i chociaż Dream nie widział jego oczu, czuł, jak jego wzrok wwierca się w niego.
- On jest martwy.
I tak po prostu Dream miał wrażenie, że ziemia się pod nim zapadła.
H94 był martwy. Martwy. Dream właśnie zabił człowieka. Pewnie, że superzłoczyńcę. Ale H94 był osobą. Osobą taką jak on.
Nie mógł oddychać. Krew szumiała mu w uszach i nie był pewien, czy w ogóle czuje, jak żwir wbija mu się w dłonie.
- N-nie chciałem... Nie sądziłem, że tak będzie...
- Nie myślałeś, że rzucenie mu w głowę gigantycznego metalowego pudła go zabije? - Blade warknął, a jego świecące czerwone oczy przeniknęły przez maskę Dreama.
Oddech Dreama uwiązł mu w gardle. On miał rację. Jakiego innego wyniku spodziewał się Dream? Że H94 miał po prostu wstać i odejść? Jasne, gdyby rzucił pudełko w Blade'a, Blade prawdopodobnie wzruszyłby ramionami, biorąc pod uwagę, że był dosłownie niepokonany. Ale H94 nie. Mógł się złamać równie łatwo, jak każdy inny.
Jego szyja wciąż była wykrzywiona pod dziwnym kątem. Dream chciał zwymiotować.
- Ja-tak mi przykro. - usłyszał za sobą Puffy, która chrzęściła butami na kamieniach, gdy szła do złoczyńców. Głos jej się trząsł i widział, że podnosi ręce w geście poddania. - To nigdy nie powinno było się wydarzyć.
- To musiało w końcu nastąpić. - mruknął Zephyrus, wciąż wpatrując się w Dreama.
- Czy... to znaczy, czy nie powinniśmy z nim robić usta-usta? - zapytał Dream łamiącym się głosem.
- Jego szyja jest złamana. Nie da się tego naprawić za pomocą RKO. - warknął Blade.
Dream skrzywił się. Oczywiście nic nie mogli zrobić. Tyle mu powiedziała gigantyczna kałuża krwi, która wciąż rozciągała się na dachu.
- Powinniście zabrać go do domu. Niech jego bliscy pożegnają się. - powiedziała Puffy, składając ramiona, aby ukryć drżenie rąk. - Nie będziemy was śledzić. Walka zakończona na dzisiaj.
- A co się z nim stanie? - zapytał Zephyrus, wskazując na Dreama.
Puffy wyprostowała ramiona.
- Sama zgłoszę go Komitetowi Bohaterów, aby upewnić się, że zostaną podjęte odpowiednie działania.
Zephyrus w końcu odwrócił wzrok od Dreama i napotkał twarz Puffy.
- Widziałem twoją twarz, Captain. Nie składaj obietnic, jeśli nie masz zamiaru ich dotrzymywać.
- Jeśli Dream nie zostanie ukarany za to, co zrobił, nie będę już mieć związku z Komitetem Bohaterów. - powiedziała Puffy, przez co głowy Dreama i Sapnapa skierowały się w jej stronę.
- Ale Captain-
Puffy uciszyła Dreama ostrym spojrzeniem. Zwiędł pod jej spojrzeniem, nigdy wcześniej nie widział, żeby jego mentorka patrzyła na niego z taką złością. To nie była ta cierpliwa Puffy, jaką znał. To była Captain, bohaterka, która bez względu na wszystko szukała sprawiedliwości. A teraz jej słuszny gniew skupił się na nim.
To było co najmniej przerażające.
- Szanuję to, Captain. Chociaż przypuszczam, że będziemy musieli sprawdzić, czy dotrzymasz słowa. - powiedział Zephyrus, pochylając ku niej głowę. Następnie odwrócił się i spojrzał na Blade'a. - Czy możesz go zanieść?
Blade skinął głową, ostrożnie wplatając ramiona pod plecy i nogi H94, unosząc jego bezwładne ciało z delikatnością, której Dream nie spodziewałby się po potężnym wojowniku. Następnie Blade i Zephyrus ruszyli w stronę schodów z powrotem do budynku, a trzaśnięcie drzwiami odbiło się echem po dachu niczym młotek uderzający w stanowisko sędziego.
Dream nadal nie mógł się ruszyć. Usiadł na żwirze i patrzył, jak kałuża krwi z głowy H94 błyszczy w świetle księżyca. Usłyszał, jak Sapnap kuca obok siebie i czyjeś ciepłe ramię szturcha go w ramię.
Odetchnął głęboko, gdy Puffy zdjęła maskę i odgarnęła kilka białych loków z jej twarzy. Potem odwróciła się do Dreama, a jej szarozielone oczy były zimniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Puffy uklęknęła przed nim.
- Wiesz, że muszę to zgłosić Komitetowi.
Dream skinął głową.
- Wiem.
- I zamierzasz wziąć na siebie pełną odpowiedzialność? Bez względu na konsekwencje?
Miał iść do więzienia. To był jedyny możliwy wniosek z tej sytuacji. Nie wspominając już o tym, że jego licencja na bohatera zostanie zdecydowanie cofnięta. Nie miało znaczenia, czy H94 ich atakował, Dream i tak kogoś zabił.
Choć myśl o utracie tytułu bohatera, na który pracował latami, ścisnęła mu gardło, wiedział, że na to zasłużył. Zasłużył na każdą karę, o której zdecyduje Komitet.
- Zrobię to. - szepnął, nie spuszczając wzroku ze swoich kolan.
Nagle czyjaś miękka dłoń uniosła jego maskę i zacisnął zęby, gdy Puffy dotknęła jego policzka.
- Przykro mi, kaczątko. - powiedziała mu. - Nie mogę nic zrobić, aby ci pomóc. Musisz wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiłeś.
Kiedy skinął głową, w jego oczach pojawiły się łzy. Posunął się za daleko i nawet jego mentorka nie mogła mu teraz pomóc.
- Przykro mi, Dream. - mruknął Sapnap. - Gdybyś nie musiał mi pomóc, nie doszłoby do tego.
- Dream wie, jak zachować spokój w złych sytuacjach. - wtrąciła się Puffy, mrużąc oczy, patrząc na Sapnapa. - Nie powinien był tak tracić kontroli.
Puffy wiedziała. To ona nauczyła go niemal wszystkiego, co wiedział. Zawsze powtarzała mu, żeby zachował spokój, nawet gdy sytuacja wygląda tragicznie. To była jego wina, bo działał pod wpływem impulsu, a teraz ktoś przez to zginął.
Przez niego. Ktoś zginął z jego rąk.
- Powinniśmy wracać do Wieży. - powiedziała Puffy po kilku chwilach, zakładając z powrotem maskę i podnosząc się na nogi. - Musimy to zgłosić, zanim wycieknie jakikolwiek materiał filmowy, aby nie wyglądało, że próbujemy cokolwiek ukryć.
Sapnap skinął głową, wciąż przyciskając nadgarstki do piersi. Dream wstał i podał rękę Sapnapowi. Jednak Sapnap potrząsnął głową i zamiast tego wstał o własnych siłach, odmawiając poruszenia rękami.
- Jesteś ranny? - zapytał Dream, wskazując na jego nadgarstki.
Sapnap spojrzał w ziemię.
- Myślę, że H94 mógł złamać mi kość lub dwie w nadgarstkach, kiedy mnie chwytał.
To dlatego Sapnap z trudem rozpalał płomienie. H94 złamał mu nadgarstki. Gdyby Dream nie zniszczył H94, Sapnap byłby całkowicie bezbronny.
Kto powiedział, że H94 nie zabiłby Sapnapa, gdyby do tego doszło? Mężczyzna miał super siłę. Z pewnością nie byłoby mu tak trudno przypadkowo skręcić kark Sapnapowi.
Dream pokręcił głową, próbując pozbyć się tej myśli. Dream nie wiedział, czy tak by się stało, tylko dlatego, że H94 mógł zabić Sapnapa. To nie usprawiedliwiało morderstwa.
...mimo to mała część Dreama, zagrzebana głęboko w głębi jego umysłu, nie mogła powstrzymać się od ulgi. Że to okropne „co by było, gdyby" nigdy się nie wydarzyło.
Nie. To było okropne. To nie usprawiedliwiało zabicia kogoś i musiał przestać tak myśleć.
Próbując odepchnąć te mroczne myśli na tył umysłu, Dream podążył za Puffy przez dachy w stronę Wieży Bohaterów, świecącej w oddali niczym latarnia morska.
Nudności w gardle nie ustąpiły przez resztę nocy.
